niniejszy © heejwaajoo
.
.
.
.
1
.
.
.
przy rzece zimą
wyjąłem z pudełka
złączone ze sobą białymi główkami
dwa drewienka zapałek
zapaliłem i zdmuchnąłem je
.
w ognisko je rzuciłem
ale za i na prawo poleciały
legły pospołu na śnieg
.
potem podsycałem ogień
sporo drewna tu woda naniosła
herbatę piłem posiedziałem
widok chłonąłem widocznie
zarośla i pod brzeg zabłąkane kry
i hen na rzece sunące
miękkie światło ciąg powietrza lekki śnieg
.
przypomniałem sobie o nich
znalazłem i podniosłem je
wahałem się
ogniowi je oddać
czy wodzie
.
podszedłem do brzegu
i krok dwa po lodzie
poszybowały
.
patrzyłem za nimi
jak jedno po drugim
dopływają do nurtu
i uniesione
nikną z oczu
.
.
.
.
2
.
.
.
niniejszy dzień
ten właśnie
teraźniejszy
dzisiejszy
jest na właściwym miejscu
w odróżnieniu
.
.
.
.
3
.
.
.
coś mi się wydaje
że soczewica
jest dobra na oczy
dlaczego
nikt tego znowu nie odkrył
.
.
.
.
4
.
.
.
na mazowszu na rzece wiśle
pływali łódkami takimi
jak na noataku
dlaczego o tym
znowu nie wiadomo
.
.
.
.
5
.
.
.
druhna moja powiedziała
że człowiek rodzi się po to
żeby umrzeć
.
człowiek zrobi swoje
człowiek będzie mógł odejść
.
trwają poszukiwania swojego
.
.
.
.
6
.
.
.
a mówiłem
że miasto to złom
że jest
zamiast
.
– ——-
— miasto — —-
— jest
zamiast
.
.
.
.
7
.
.
.
w dwóch światach będąc
dziko rozdwojony
za zarobkiem w mieście
jak wilk w owczej skórze
zmęczony sobą
prosiłem o scalenie
widocznie stało się
i teraz się duszę
.
nic więcej nie wiem
nawet o co prosić
ale dziękuję
sprawa jest otwarta
.
.
.
.
8
.
.
.
w świat pierwszy poszedłem
w nadrzeczne zarośla
na łęgi szerokie
w przybrzeżne wykroty
poszedłem
dać się olśnić
słońcem co dwie chwile
i w wietrze pobiegłem
przewiać się i wywiać
bo
żadna katedra pałac nic
nie zachwyci mnie tak
jak trawy
.
.
.
.
9
.
.
.
nie oszukujmy się w końcu
skowronki
w mieście
jest się tylko dla zarobku
i z czasem miastem
nasiąkamy
niezależnie czy od wczoraj
czy od czterdziestu ośmiu pokoleń
wstecz
.
mój ojciec
z miasta wspominał niebo
niebo nad dachami domów
.
.
.
.
10
.
.
.
wychodzić naprzeciw
tak wypada
stać w narażeniu
na to wychodzi
.
bo inaczej to śmierć
.
.
.
.
11
.
.
.
.
że moje myśli są na łasce
mojej krwi
powiedział druh mój
.
przezornie jej się posłuchałem
powiosłowałem w pierwszy świat
pod prąd przedwiosennej rzeki
.
inaczej by mnie zalała
.
.
.
.
12
.
.
.
sześć siedem saren nie wiem
pobłyskało w drzewiastej oddali
co my mamy wspólnego
.
.
.
.
13
.
.
.
w cieniu prądu
takie baśniowe wyrażenie
tyle odcieni cienia
w cieniu prądu
wiosłuje się pod prąd
.
w świetle rzeki
od brzegu do brzegu
pełne światło nurtu
się wygina
przebywane na skos
.
są wyspy
nurt się dzieli
wód światło światło cienie
brzegów przybywa
.
.
.
.
14
.
.
.
gdzieś tam przymrużmy oko
gdzieś tam przymrużmy oczy
gdzieś tam postawmy kropkę
a gdzieś znak zapytania
.
co swoje już zrobiłem
ktoś to wie
.
.
.
.
15
.
.
.
kłamać w żywe oczy
niedobrze
a w martwe
jeszcze bardziej strach
poza oczami
to krzywo
odroczenie tylko odwleczenie
.
.
.
.
16
.
.
.
zabić zwierzę z głodu
tu podnoszę ręce
sam bym to zrobił
biegające wolno
ale kiedy mówię
nie jedz mięsa
bo będziesz winny
naszemu bratu rzeźnikowi
to
to jest pierwszy stopień
.
nie wytrzebiajmy nadmiernie
drzew i hub
i kiedy mówię
że nie chodzi tu
o dbałość o
kwiatki i motylki
a o nas samych
a o nas samych
to
to jest pierwszy stopień
.
i kiedy mówię
starać się być dobrym
po prostu się opłaca
to
to jest pierwszy stopień
.
gdyby ktoś dalej
stawiać stopy
się udawał
to
to jest
zaproszenie
.
.
.
.
17
.
.
.
dwa cytryny motyle
na dwóch brzegach rzeki
ocknęły się po zimie
i polatują
.
widziane w czasu odstępie
jeden tuż przy wodzie
drugi na suchej skarpie
nie wychodzą z głowy
.
podobno mają zapach
cytrynowy
obłędnie
.
gdzie rzym
gdzie krym
a gdzie świder
.
.
.
.
18
.
.
.
wszystko oprócz światła
rzuca cień
drzewo chmura woda
nawet ogień
wszystko rzuca cień
oprócz światła
.
zamknąć oczy
i zobaczyć światło
i otworzyć oczy
w cieniu słońca
.
w blasku dnia
je widzieć
.
.
.
.
19
.
.
.
wszystko rzuca światło
uosobienie ? a owszem
łącznie ze światłem świateł
jedynym
które nie rzuca cienia
.
.
.
.
20
.
.
.
osobliwość w lesie napotkałem
dwa drzewa przy sobie rosnące
grab i wiąz o siebie owinięte luźno
stykające się w dwóch miejscach widocznych
w jednym na wysokości oczu człowieka
zespolone jak dwa rodzaje
.
wiąz narosłymi wargami grab obejmuje
jak grab jest w wiązie nie widać
dobrze sobie robią
bo podczas wichury
nie tłuką się pniami nawzajem
a razem kołyszą
.
gdy się napatrzyłem drzew dotknąłem
odchodząc spostrzegłem
czerwonawe znaki na pniu wiązu
wyblakły napis odczytałem
osobliwość
.
.
.
.
21
.
.
.
czy jakiś ptak
uprawiał w piasku
życia lub śmierci taniec
że taki ślad
okrąg i piórko w środku
.
.
.
.
22
.
.
.
oby jak najdłużej
pod taki prąd
i pod takie fale
móc wiosłować
i poruszać się z trudem
lekko do przodu
a jeśli już nie
to bez żalu pamiętać
żyć bieżąco
jakby nigdy nie było zdrowia
.
i poruszać się z trudem
lekko do przodu
.
.
.
.
23
.
.
.
za książką o dunaju
odsłonił się zeszyt z psalmami
otwieram i patrzę
że mi się to samo
o świetle powiedziało
co jest w trzydziestym szóstym
.
dzięki
bo jak widać
to nie są wymysły
.
.
.
.
24
.
.
.
pod fale wiosłuję
na niestały ląd
wysadzić tam choinkę
dać jej groźną wolność
.
co swoje odsłużyła
u nas w domu na święta
w ogródku nie zasadzę na opał
.
.
.
.