łowiskob © heejwaajoo
.
.
.
.
.
są tacy panie szanowny
którym wystarczy to co mają
ale są tacy
co im i pół piekła za mało
.
.
.
.
szklaną banię stłuc
jak kosmonauty hełm
głowę po wtóry zamyka
myśli jak ćmy
o szkło do światła
i tylko
.
zjawy z oczodołów
przeszkody nie znajdują
a w ćmach zrozumienia
.
.
.
.
tylko gwiazda
wpada i zabija
tylko gwiazda
światłem
obracając się
tnie
tylko gwiazda
gwiazdo
.
.
.
.
stukając i chrobocząc
po zeschniętej ziemi
zbliża się do mnie
w wietrze liść
a słońce nisko jeszcze
na zasłonie z drzew
jak iluzjonisty kula siedzi
a świeci
.
.
.
.
widziałem kiedyś
tafla wody
tak zwierciadlana
tak ukazująca
że wszystkie lustra i lusterka
które ze sobą mam
w zniknieniach maleją
.
.
.
.
i znowu witam nowy dzień
słońce
krwawe dzisiaj rano
gliniany gar
krwi ponad brzegi
nie grzeje kości
.
gar prysł
krew pojaśniała
jasność wszem nastała
zaczynam nieufnie tajać
.
.
.
.
człowiek siedział
na przyzbie swego domu
i palił fajkę
więziła go mgła
mgła a może dym
wyciąga rękę
bierze mgłę
ogrzewa w zagłębieniu dłoni
lepi mgielne kule
i rzuca
lepi i rzuca
.
mgielne kule
żłobią mgielne kanały
tworzą mgielne lunety
.
niestety
mgielne kule utykają w mgle
mgielne lunety
kończą się
mgielnymi kulami
.
.
.
.
pewien człowiek pewnej nocy
spojrzał w niebo
niebo było takie duże
a gwiazdy w ogonku do nieskończoności
grały muzykę gwiazd
a ziemi tyle co pod stopami
.
ten sam człowiek innej nocy
spojrzał w niebo
niebo było odwróconą miską
a gwiazdy na dnie nalepione
nieme były i zamykały
a ziemi tak wiele
.
zamyślił się a może zapłakał
gdziekolwiek by nie poszedł
miska szła za nim
nad nim
i przed nim
a ziemia pod nogami
.
spotkałem go gdy
idąc miastem
próbował zaglądać ludziom w oczy
albo też gdy
szukał leśnych wzgórz nocami
gdy znalazł
kładł się na ich ciepłych grzbietach
i patrzył nasłuchiwał
.
.
.
.
ten moment we mgle widzenia
kiedy w trakcie wymyślnego dialogu
odpowiedziałem
przecież mnie nie ma
.
.
.
.
jest chwila
gdzie czuję
kolumn pionowe przestrzenie
kula ziemska punktem obnoszenia
i moje ciało na wznak tu leżące
dotyka rurka szklana przeniesienia
.
wyssany zostaję niebiesko tam czuję
tu myślę
więcej nie wiem
.
.
.
.
doszło do tego
doszło do tego że
naprzeciw ludzi będąc
żywy
chcę dłonie pod otwarte oczy wbić
tak by paznokieć kości sięgnął
i w dół grząskość ciała zdjąć
by obnażyła się
śmierć
.
.
.
.
po koncercie
wyszedłem przed teatr
i nic myślałem
a jednak
muzykę usłyszałem
w graniu motorów
w głosach ludzi
i stukaniu drzwi
.
.
.
.
złapałem się na tym że
pod czaszką szaleje mi pędzel
zamaszyście nakłada
barwne warstwy muzyki
na kość czołową
od wewnątrz
.
.
.
.
przy powieści o człowieku
stoi dziecko maska
.
oczy którego
słoje drewna trupa drzewa
.
pracujący metal odsłania zapis
.
.
.
.
wykwitł na palcu
kamień czystej krwi
.
w czasie szlifowania drewna oburącz
pasek ściernego papieru pękł na dwoje
i lewa ręka uderzyła stawem w ołtarz
.
oko czystej krwi
przesiąkło przez skórę
.
.
.
.
trąbka złotym cielskiem blachy
szyje nam oplata
i złotym sznurem dzwięku
w niebios błękitną dziurę w chmurach
ciężar nasz lekko winduje
.
.
.
.
na kolejowej stacji
gdy poranny przewóz do miejsca pracy
opóźnia się
kobieta beznamiętnie
z rozmysłem wymawia
jakby wcześniej już przygotowany werset
.
no tak
że żyrardów strajkuje
to otwock ma na tym cierpieć ?
co do licha !
wszyscy chcą do nieba iść ?
ja chcę do piekła iść !
to mam cierpieć z tymi
co chcą do nieba iść ?
.
.
.
.
jak pięknie wyglądają
małe dziewczynki wśród kwiatów
nawet bez kolorowych kokard
we włosach
i kokardek motyli
nawet gdy dzień pochmurny
i szarosine niebo
.
.
.
.
jest kula w środku
która nie dotyczy
rysów tej twarzy
ni też włosów skroni
kształtu stóp
wykroju bioder
i bruzd oranych w dłoni
.
.
.
.
skóra macki zapuszcza kolczaste przyrządy
co jeszcze świadome dzieli na zaścianki
gdzie jej pęd nie sięga
dostępne jest w błyskach
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.