niewysłowienie © heejwaajoo
.
.
.
.
1
.
.
.
na terenie lecznicy
w słoneczny letni dzień
po zajrzeniu na oddział
w którym się rodziły
dzieci moje
wśród drzew
przez trawę idąc
prostuję się
i jak odzież opadam
w trawie się roznikam
.
niewysłowienie
.
.
.
.
2
.
.
.
jeszcze wciąż wiosłuję
po świdrze i wiśle
ale już nie gadam o tym
tak jest z każdą czynnością
im jej więcej
tym mniej słów
.
.
.
.
3
.
.
.
słowa
cała ich rzesza
przyjaciół moich
i zażartych wrogów
unieść mnie mogą
i w kłamstwa zaplątać
.
.
.
.
4
.
.
.
drobny ciułacz słów
których na szczęście
niewiele pamiętam
czy to między innymi
mam do roboty
.
.
.
.
5
.
.
.
wszystko dobre przychodzi
i nie poniewczasie
nie takie jak myślałeś
ale tym prawdziwe
musiało się wymotać
z twoich wyobrażeń
.
.
.
.
6
.
.
.
im więcej przynosi
prostej radości
im mniej spełnia
pokładanych nadziei
wprawianie się w czynności
nie ma końca
samo w sobie ma znaczenie
dla widoków
które łowię dzięki niemu
zewnątrz wewnątrz
bez podziału
oddech krew
.
.
.
.
7
.
.
.
przez to małe piwniczne okno
otwarte teraz w lato na oścież
z prętami przeciwko złodziejom
ze stalową siatką przeciw gryzoniom
i z muchokomarierą
cisza była dzwoniąca rano
wyszedł był do Boga
i nadal tu chodzi
.
.
.
.
8
.
.
.
tylko słowami wysławiam ścieżki
nawet tyczkami ich nie wytyczam
dwupiórym wiosłem wyznaczam na wodzie
ale nie mówię
bym gdzie bądź doszedł
.
a gdzie byś chciał
.
na miętę i wrotycz
miodunkę i piołun
przecież tu gdzie jestem
ale nie wiem o tym
.
.
.
.
9
.
.
.
dwie wiąchy wrotycza
wiszą pod stropem w pracowni
przekarm się przez zimę
przeżyw się
.
.
.
.
10
.
.
.
pobyć dłużej na wyspie
ażeby wziąć czas
powypasać oczy
i uszy wyczulić
.
.
.
.
11
.
.
.
jakbym o czymś zapomniał
tak mam dzisiaj
ale co to jest
.
.
.
.
12
.
.
.
była burza i ulewa
ale w miarę
a teraz
ale słońce
przyroda łaskawa tym razem
łaskawa
nie zawsze tak
nie zawsze
.
.
.
.
13
.
.
.
niewysłowienie mgła jest
i powoli opada
czyjej
.
.
.
.
14
.
.
.
obły klin drewna
ze wszystkich stron
tak że od środka
we wszystkie strony
płynnie wiruje
.
.
.
.
15
.
.
.
fioletowe brązy
w wieczornym niebie
i takiż odziomek tęczy
.
.
.
.
16
.
.
.
i znowu
w świątyni świata
opamiętanie
cudowna to świątynia
jej sklepienie świetlane
ścian nie ma
nierówna podłoga
.
.
.
.
17
.
.
.
nieskończona małość
idąca w ziarno
ukazała mu się
w tych słowach
nieskończenie mało
.
.
.
.
18
.
.
.
to że się począłem
i urodziłem
jako ssak
nie dziwi mnie bardziej
niż gdybym został
ulepiony
.
.
.
.
19
.
.
.
starzejemy się
o tak
przyznajmy to chórem
i niech kołyski nasze
nadal się kołyszą
.
.
.
.
20